Wielki Festyn Zespołu Folklorystycznego
Pewnego słonecznego popołudnia Zespół Folklorystyczny “Cepelia-Poznań” udał się autokarem do Błażejewka by uczcić zakończenie sezonu artystycznego. Początek naszej wyprawy nie był zbyt optymistyczny gdyż nie zdążyliśmy jeszcze wyjechać za granicę Poznania, a już zepsuł się nasz pojazd. Jednak pomoc nadeszła bardzo szybko i niebawem ruszyliśmy w dalszą drogę. Na miejscu, nad jeziorem złożyliśmy nasz dobytek w “luksusowych willach”, gdzie główną atrakcją było jacuzzi- czyli oddzielone kotarą miejsce, za którą ukrywał się stolik z białą metalową miednicą. Jednak pech nie opuszczał nas, pełni nadziei, spragnieni złotego nektaru z niecierpliwością oczekiwaliśmy otwarcia pierwszej beczki. Niestety, mimo silnych prób i modłów nad dystrybutorem nasze oczekiwania nie zostały spełnione. Wszyscy chłopacy w pocie czoła walcząc z różnorakimi narzędziami nie dali rady. Zrozpaczeni postanowiliśmy poszukać ukojenia we wspólnej uczcie przy ognisku. Po trzech godzinach oczekiwania przyjechał ratunek i niebawem mogliśmy uczcić należycie nasze całoroczne trudy. Zaraz po północy został wzniesiony toast za imieninowych solenizantów- naszego managera Piotra Kulki i Pawła – jednego z tancerzy Cepelii. Czas upływał szybko aż do kolejnego przełomowego punktu naszego festynu. Wśród rannych zórz, jak na prawdziwy zespół przystało przedstawiliśmy część naszego programu w pobliskiej muszli koncertowej. Czołowi tancerze zespołu Asia z Radkiem dzielnie prowadzili Krakowiaka Wschodniego, Monika wraz z kolegami przewodziła w popisach męskich z Beskidu Śląskiego, a największe oklaski zebrały dwie Asie, które w tańcach rzeszowskich kręciły się niczym derwisze na pustyni. Nasze nowatorskie choreografie być może przypadły do gustu kierownictwu zespołu i zostaną wykorzystane w przyszłości.
Wkrótce potem wszyscy udali się na zasłużony wypoczynek oczywiście za wyjątkiem Przemka, który tak bardzo pragnął zażywać kąpieli słonecznych, że zaczął się opalać. Jednak niespokojne dusze nie pozwoliły nam długo zażywać rozkoszy Morfeusza. Już przed południem większość z nas korzystała z uroków jeziora. Czas powrotu do szarej rzeczywistości nieubłagalnie nadchodził. Zmęczeni ,ale szczęśliwi podążyliśmy każdy w swoją stronę.